Od ogłoszenia przez Komisję Europejską planu REPowerEU wraz z komunikatem EU Save Energy, które – mówiąc w wielkim skrócie – określają krótko-, średnio- i długoterminową strategię energetyczną UE wobec obecnego kryzysu, minęło ponad 5 miesięcy. To stosunkowo krótko jak na radykalne zmiany systemowe i technologiczne, do których docelowo wzywają wspomniane dokumenty, a zarazem długo, gdy weźmie się pod uwagę presję czynników związanych z sytuacją geopolityczną i bezpieczeństwem energetycznym krajów Wspólnoty Europejskiej.
Jak zatem ten czas wykorzystali politycy oraz branża producentów urządzeń grzewczych, której stawia się tak wiele wyzwań? Czy faktycznie widać przyspieszenie działań służących transformacji energetycznej, istotnej redukcji zużycia paliw kopalnych i efektywności energetycznej w budownictwie? Czy politycy krajowi zadbali już o stworzenie odpowiedniego systemu zachęt albo – co równie ważne – o kompleksowe podejście do eliminacji barier? Czy producenci, instalatorzy i użytkownicy pomp ciepła, a więc technologii, która została przez KE wskazana jako docelowa w ogrzewnictwie, mają przy tym odpowiednie wsparcie?
No cóż, można by powiedzieć (z pewną dozą złośliwości), że niektóre założenia realizują się poniekąd przy okazji. Tegoroczne zawirowania na rynku energii przyniosły niepewność w zakresie dostępności paliw i drastyczny wzrost cen nośników energii, co wymusiło na wielu użytkownikach jej oszczędzanie. Nie o taką efektywność energetyczną w budownictwie jednak chodzi – z pewnością nie o niedogrzewanie pomieszczeń czy zamykanie biznesów. Nie chodzi też o ręczne sterowanie rynkiem energii przez wprowadzanie masowych dopłat do paliw i cen regulowanych. To bardzo kosztowne działania i na krótką metę. Co zatem należałoby zrobić, by długofalowo ustabilizować rynek energii w ogrzewnictwie i przekierować go na odpowiednie tory? – Rozmawiamy o tym z Pawłem Lachmanem, prezesem zarządu PORT PC.
– Jeszcze niedawno wielu użytkowników pomp ciepła w Polsce obawiało się drastycznego wzrostu kosztów eksploatacji tych urządzeń z uwagi na uwolnienie cen energii po przekroczeniu jej zużycia na poziomie 2 MWh/rok (ew. 2,6 czy 3 MWh/rok) przez gospodarstwo domowe, czyli tzw. progu cen gwarantowanych. Limit ten był zdecydowanie zbyt mały przy ogrzewaniu elektrycznym, nawet gdy wykorzystuje się w tym celu tak efektywne urządzenie jak pompa ciepła. Sytuacja stała się kuriozalna, ponieważ wobec wsparcia finansowego dla paliw kopalnych w ogrzewnictwie (węgla, gazu), stawiała pod znakiem zapytania opłacalność inwestycji w pompę ciepła. Dziś wiemy już, że domowi użytkownicy pomp ciepła, oprócz dofinansowania w kwocie tysiąc czy półtora tysiąca zł, mogą też liczyć na zamrożenie cen energii elektrycznej po przekroczeniu wskazanego progu – na poziomie 693 zł/MWh.
Czy w tym sezonie grzewczym koszty eksploatacji pompy ciepła będą więc nadal konkurencyjne wobec innych źródeł ciepła?
– Tak, bez wątpienia. Przygotowałem już odpowiednie wyliczenia przy uwzględnieniu proponowanej maksymalnej stawki za energię elektryczną: 693 zł/MWh dla gospodarstw domowych, na przykładzie typowego, w miarę dobrze zaizolowanego budynku. Są też najnowsze prognozy kosztów eksploatacji różnych źródeł ciepła na na 2023 r., w tym różnych typów pompy ciepła z małą instalacją PV i bez. Wyliczenia te wskazują, że koszty eksploatacji pompy ciepła znacząco nie wzrosną, jeżeli uwzględnimy dofinansowanie oraz proponowane stawki maksymalne. Natomiast warto zastanowić się, co będzie w przyszłości. Jak długo można liczyć na zamrożenie cen dla gazu ziemnego? Jakie będą ceny energii elektrycznej dla dwutaryfowych odbiorców? Zawsze podkreślam, że montując te najbardziej efektywne urządzenia, najmniej się narażamy na potencjalne podwyżki cen energii. Dobrze to widać, gdy porówna się wydatki na ogrzewanie budynku przez pompę ciepła oraz na bezpośrednie ogrzewanie elektryczne. W tym drugim przypadku, pomimo wsparcia, koszty istotnie rosną. Analizując dane, trudno też nie zauważyć, że w aktualnym systemie rozliczeń koszty eksploatacji znacznie obniża stosowanie fotowoltaiki.
– Jednak przy fotowoltaice nie ma dofinansowania w kwocie tysiąc czy półtora tysiąca złotych.
– Nie ma, ale jest próg 2 MWh/rok oraz maksymalne stawki graniczne i to jest istotne.
– Tyle że ten próg dotyczy całościowego poboru energii z sieci, a nie różnicy między ilością energii pobranej i przekazanej do sieci.
– Mimo wszystko sytuacja jest bardzo korzystna, bo przy 20-25% energii bezpośrednio konsumowanej, np. przy wykorzystaniu pompy ciepła, o tyle mniej pobierze się jej z sieci. Jednocześnie część energii wyprodukowanej z własnej instalacji PV zostanie „rozliczone” energią z sieci, w ramach systemu netbillingu. Może być też rozliczone według ustalonych stawek, czyli nie przez bilansowanie ilości energii, tylko przez bilansowanie w złotówkach.
– A jak będzie wyglądać sytuacja z opłacalnością stosowania pomp ciepła w budynkach należących do firm z sektora MŚP albo użyteczności publicznej? Tutaj nie ma progu zużycia i cen gwarantowanych.
– Nie ma, natomiast dzięki określeniu cen maksymalnych za energię elektryczną dla tego typu odbiorców na poziomie 785 zł za 1 MWh, pompa ciepła pozostaje atrakcyjnym rozwiązaniem. Co więcej: szacujemy, że dla przedsiębiorcy cena 1 kWh ciepła wyprodukowanego przez pompę ciepła może być nawet o 50-65% niższa niż przy ogrzewaniu gazem i sytuacja ta będzie się utrzymywać w najbliższych kilku latach. Nie ma tu bowiem ochrony odbiorców przed podwyżkami cen gazu (i innych paliw), a więc ceny gazu są bardzo wysokie. Można wręcz powiedzieć, że to, co się dzieje w tym obszarze, jest przyspieszeniem realizacji założeń „Europejskiego Zielonego Ładu”. Strategia integracji sektora energetycznego zakłada bowiem, że już w 2030 r. w Europie 65% budynków komercyjnych będzie ogrzewanych pompami ciepła.
– Zaczęłam nasz wywiad od kosztów, ponieważ zagwarantowanie opłacalności stosowania pomp ciepła to główna siła napędowa upowszechnienia tej technologii. Trudno nie dostrzec, że nic tak nie przemawia do wyobraźni ludzi jak pieniądze.
– Tak, to jest prawda, dlatego pozytywnie oceniam zatrzymanie wzrostu cen energii elektrycznej. Planując inwestycję, pamiętajmy jednak również o tym, że plan REPowerEU zapowiada zakaz sprzedaży samodzielnych kotłów na paliwa kopalne, czyli na gaz ziemny, olej i węgiel, już w 2029 r. Oczywiście, w przestrzeni publicznej w Polsce pojawiają się w tej sprawie głosy sprzeciwu (mówi się m.in., że nic nie jest jeszcze ustalone), ale ja mam na to jedną odpowiedź: dziś wszystko wskazuje na to, że data ta będzie jeszcze bliższa, nawet o rok czy dwa. W Europie jest bowiem bardzo duża presja na jak najszybsze odejście od paliw kopalnych, w tym gazu ziemnego. Wszystko wyjaśni się w najbliższych miesiącach.
– W REPowerEU mamy również propozycję obowiązkowego montażu instalacji fotowoltaicznych na dachach budynków. Dzięki nim, jak pokazują m.in. Twoje obliczenia, pompy ciepła będą jeszcze bardziej opłacalne.
– W strategii KE mamy też kilka innych elementów przyspieszających upowszechnienie technologii pomp ciepła, nie tylko samą fotowoltaikę. Jednym z nich są magazyny energii – dodam, że już wkrótce czeka nas prawdziwy przełom w rozwoju tej technologii. Gdy pojawi się obowiązek montażu fotowoltaiki, czyli w latach 2026-2027 w budynkach publicznych i komercyjnych oraz w 2029 r. w budynkach mieszkalnych, magazyny energii będą znacznie bardziej opłacalne i dostępne. Jestem przekonany, że to ważny czynnik przyspieszający transformację.
Zwrócę też uwagę na kolejną propozycję zawartą w planie REPowerEU, czyli budynków bezemisyjnych czy zeroemisyjnych (ZEB), a więc takich, w których są pompy ciepła i fotowoltaika, a ilość energii zużywanej na miejscu w ciągu roku jest bilansowana przez produkcję energii z paneli PV. Zgodnie z REPowerEU, standard budynków zeroemisyjnych ma być obowiązkowy dla wszystkich nowych budynków mieszkalnych w 2030 r., a dla budynków publicznych – w 2028 r. W strategii wskazane są też budynki obsługiwane przez systemy ciepłownicze wysokiej efektywności, ale w innym znaczeniu niż teraz, z większym udziałem OZE. To również jest istotny element przyspieszający transformację.
– Czy jest alternatywa dla fotowoltaiki na dachu budynku? Jak wówczas osiągnąć standard ZEB?
– Alternatywą będzie przystąpienie do spółdzielni czy wspólnoty energetycznej, która zainwestuje np. w fotowoltaikę do produkcji energii z OZE i dodatkowo w magazyny energii. Przy bilansowaniu energii do zeroemisyjności będą wówczas brane pod uwagę wszystkie budynki wchodzące w skład takiej wspólnoty. Inaczej mówiąc: mając pompę ciepła, nie trzeba mieć fotowoltaiki na dachu, a zamiast tego można przystąpić do wspólnoty energetycznej. Może ona powstać w oparciu o istniejące spółdzielnie mieszkaniowe, ale może być też tak, że mieszkańcy z danej lokalizacji stworzą nową wspólnotę – tylko w celu bilansowania produkcji i zużycia energii w budynkach. Z pewnością będzie to opłacalne, choćby dlatego, że inwestycja w 1 kWp dla domowej, małej instalacji PV jest o 30-40% droższa niż dla dużej instalacji o mocy kilkuset kWp.
– Ale to wszystko wymaga przebudowy, choćby częściowo, naszego systemu dystrybucji energii elektrycznej.
– Na pewno. Cała transformacja energetyczna przejdzie przez sieci elektroenergetyczne. Dlatego, po pierwsze – muszą być one zmodernizowane, po drugie – bardziej elastyczne, przy czym możliwość elastyczności sieci powinna być szczególnie premiowana przy dofinansowaniach. Oczywiście, potrzebne są na to spore nakłady. Na dziś nie ma jednak innej drogi niż ta, która została zaproponowana przez „Europejski Zielony Ład” czy Międzynarodową Agencję Energii w opracowaniu „Net Zero by 2050 – A Roadmap for a Global Energy Sector”, czyli obranie kierunku silnej elektryfikacji sektorów, w których jest to najbardziej opłacalne, w tym sektora budynków i transportu, przy zwiększonym udziale OZE. W REPowerEU wskazano na konieczność istotnego przyspieszenia tych działań, np. średni udział OZE w produkcji energii elektrycznej w 2030 r. powinien sięgnąć średnio 69%. I przyspieszenie to, często w jeszcze większej skali, widać w strategiach obranych przez rządy niektórych krajów. Na przykład w Niemczech obecnie mówi się o udziale aż 80% energii z OZE w 2030 r. i prawie 100% w 2035 r. Jest to zresztą spójne z polityką innych krajów z grupy G7.
O tym, że kierunek przyspieszonej elektryfikacji został już zaakceptowany, przekonują również reakcje dużych firm europejskich. Temat spalania „zielonego” wodoru w ogrzewnictwie po prostu tam upadł. Sądzę, że dziś promowanie narracji wodorowej działa absolutnie na szkodę firm, ponieważ zasadniczym wyzwaniem jest teraz zwiększenie produkcji, sprzedaży i przetransponowanie wszystkich sił na pompy ciepła.
– Część osób z branży grzewczej nadal jednak podkreśla, że plan REPowerEU to tylko propozycja nowych celów i wyzwań, a te nie są przesądzone.
– Tutaj odpowiedzią mogą być właśnie strategie już obrane przez największych producentów urządzeń grzewczych z Europy i spoza Europy, w tym z Dalekiego Wschodu. Jeżeli zatem kilka miesięcy temu REPowerEU zakładał, że w ciągu 5 lat powinien nastąpić dwukrotny wzrost liczby montowanych pomp ciepła, to dziś, na podstawie deklaracji producentów, wiemy, że w ciągu 3 lat nastąpi aż trzy-czterokrotny wzrost i nie jest to jeszcze granica możliwości. Sygnały z branży są więc jednoznaczne, choć, faktycznie, wskazanych w REPowerEU aktów prawnych jeszcze nie ma..."
Zachęcamy do zapoznania się z całym wywiadem, opublikowanym w drukowanym wydaniu „Polskiego Instalatora” 10/2022.