envelope redakcja@polskiinstalator.com.pl home ul. Wąski Jar 9
02-786 Warszawa

Advertisement











Rozmowa z Andrzejem Dobrutem, dyrektorem zarządzającym Geberit Sp. z o.o.

 

 

2013-05-06-1

Andrzej Dobrut, rocznik 1954, zarządza polskim oddziałem firmy Geberit od początku jego istnienia, czyli od 18 lat. Absolwent Politechniki Warszawskiej (Wydział Inżynierii Sanitarnej i Wodnej), dyplom MBA w Erasmus University, Rotterdam. Żonaty, dwie dorosłe córki. Pasjonat siatkówki oraz wszystkiego, co kojarzy się z Italią. Zawodowy stres pokonuje słuchając dobrej muzyki elektronicznej.

 

 

     – Na niedawno zorganizowanej konferencji prasowej, podsumowując wyniki finansowe firmy za 2012 r., mówił Pan o wzroście obrotów i realizacji zakładanego zysku. Czy to oznacza, że trudne czasy firma ma już za sobą?

     – Jestem realistą, dlatego w mojej opinii ten trudny czas dopiero nadchodzi. Dobry rezultat w ubiegłym roku był przede wszystkim wynikiem ciężkiej pracy z nowymi produktami oraz wzrostu sprzedaży wyrobów, które zaczęliśmy promować w latach poprzednich. Odnosi się to głównie do naszych systemów rurowych – w tym zakresie osiągnęliśmy wzrost na poziomie 40%. Jeśli natomiast chodzi o klimat w szeroko pojętym przemyśle budowlanym i w obszarach, które są w naszym zainteresowaniu, to spodziewam się, że najbliższe dwa lata będą dużo trudniejsze niż rok ubiegły. Wystarczy spojrzeć na dane statystyczne – pokazują, jak bardzo spada liczba nowych inwestycji, zarówno komercyjnych, jak i mieszkaniowych. Spada liczba pozwoleń na budowę i rozpoczynanych projektów. Dołączmy do tego niepewność co do przyszłych możliwości realizacji zysków przez deweloperów czy inwestorów komercyjnych i sceptycyzm przestaje dziwić.

 

 

 

 

     Nastrojów w branży nie zmienią radykalnie plany inwestycyjne wynikające z budżetu unijnego na następnych siedem lat, choć uzyskana z niego kwota z pewnością pozwoli zasilić gospodarkę w nowe inwestycje. Doświadczenia poprzedniego okresu inwestycyjnego pokazują, że pozyskanie pieniędzy to nie jest cały sukces. Poza tym większość środków będzie przeznaczona na infrastrukturę, a my nie jesteśmy firmą, która mogłaby aktywnie uczestniczyć np. w rozwoju energetyki. Nas najbardziej interesuje tzw. średnio zamożny odbiorca indywidualny oraz to, aby poczuł się on na tyle pewny i stabilny w swoim rozwoju zawodowym i rodzinnym, że zacznie poważnie myśleć o inwestowaniu w poprawę standardu życia. Oczywiście, będziemy też starali się uczestniczyć w projektach publicznych i komercyjnych, typu szkoły, szpitale, obiekty sportowe czy centra handlowe.

 

     (...)

 

     – Wiele firm z szeroko rozumianej branży budowlanej krytykuje uwarunkowania formalnoprawne dotyczące prowadzenia działalności w Polsce. Co z Pana perspektywy jest szczególnie dokuczliwe?

     – Z natury jestem liberałem, zwolennikiem logiki rynkowej. Nie rozumiem więc, jak to się dzieje, że nasze państwo – zamiast w trudnych czasach przyjąć rolę promotora ułatwiającego firmom start i funkcjonowanie, aby potem bez problemów płaciły podatki – zajmuje się głównie egzekucją możliwie dużej ilości pieniędzy i mało znaczącymi sprawami. Dlaczego wchodzi w rolę ogrodnika, który zamiast pielęgnować i nawozić sad, dokonuje cięć w takich miejscach, że owoce nie mają możliwości dojrzeć? Niemożność odliczenia całego VAT-u od samochodów służbowych, będących podstawowym narzędziem pracy mojej załogi budującej sieć dystrybucji handlowej, konieczność osobnego rozliczania rozmów prywatnych z telefonów służbowych, gdzie sama kontrola wielokrotnie przewyższa koszt tych rozmów, to tylko nieliczne przykłady niewłaściwych kierunków zainteresowania fiskusa. Mam nadzieję, że nie dojdzie do absurdu i gdy pracownik zapomni zostawić na biurku służbowy długopis, to nie będzie musiał odprowadzić podatku za używanie go do celów prywatnych. Nie tym powinno zajmować się państwo. Jest wiele gigantycznych luk w prawie, które powodują, że w majestacie prawa ze skarbu państwa wyciekają miliardy. A kolejna sprawa to oczywiście szeroko pojęta kompetencja urzędników, chociaż moim zdaniem także tutaj winne są głównie skomplikowane, nieżyciowe i nielogiczne procedury wewnętrzne. Dużo się poprawiło na polu tzw. wiedzy urzędniczej, ale ciągle są przypadki zupełnej bezduszności i braku logicznego myślenia, które powodują, że popadają w tarapaty czy bankrutują nawet silne firmy.

 

     – Co zatem trzeba zrobić?

     (...)

 

Odpowiedź na to pytanie, a także cała rozmowa do przeczytania w PI 05/2013

 


 

pi